wtorek, 20 grudnia 2011

Po długiej przerwie....

Wracam po dłuuuugiej przerwie. Jakoś nie miałam motywacji, żeby pisać na blogu - żeby tylko! - nie miałam nawet chęci siedzieć przy kompie, co u mnie jest nie do pomyślenia. Ale jestem.
Po długiej przerwie wróciłam też do pracy i już pierwszego dnia dostałam wycisk. Jakaż ta moja klasa jest nieokrzesana! Muszę ich przytemperować trochę, bo robią się gorsi z dnia na dzień. Są oczywiście wyjątki, ale cóż może kilka wyjątków?

Dziś jeden z mojej klasy mnie rozbawił.

Zapytał: Sorko, a na facebook'u, to sorki zdjęcie, czy sorki siostry?
Ja na to:  A czemu uważasz, że mojej siostry?
On: Bo tak młodo sorka wygląda....

Już nie wspomnę, że te zdjęcie jest sprzed roku.... Czyżbym aż tak się postarzała?

sobota, 26 listopada 2011

Ubaw po pachy, czyli humor z klasówek ;p

Dawno się tak nie ubawiłam, jak wczoraj i dziś, kiedy sprawdzałam klasówki w pierwszych klasach. Skąd oni biorą takie pomysły? Oczywiście zostawiam oryginalną pisownię :)

Na czym polega funkcja ekspresywna języka?

Funkcja ekspresywna polega na szybkim wyrażaniu treści.

albo

Funkcja ekspresywna polega na szanowaniu Boga i pisaniu tego słowa z wielkiej litery.
Co to jest monoteizm?
Ktoś monotonnie opowiada.

albo 

Wytrącenie wyrazu z zdania.

Wyjaśnij frazeologizm:
Hiobowa wieść - wieść sprawiedliwa. 

 Co to jest archetyp?

Wyraz, który występował w Biblii, a nie występuje w naszym języku.

Co to jest sacrum?
Sakrament.

Co znaczą, skąd pochodzą i jak rozumiesz słowa: Vanitas vanitatum et omnia vanitas?

Słowa te pochodzą z Biblii, a dokładniej z Apokalipsy św. Jana. Słowa te wypowiedział Bóg, kierował je do czterech jeźdźców Apokalipsy. Te słowa znaczą: "Niech się stanie wola Boża".

Słowa te pochodzą z "Quo vadis"

wersja hardcore:

Z kłowadis.
Kim był Hiob? 

Hiob był biednym chłopem, posiadającym w swoim gospodarstwie wiele gatunków zwierząt.

Jakie były okoliczności powstania Apokalipsy św. Jana? 

Św. Jan miewał sny dotyczące końca świata, które później opisał w swojej Apokalipsie.

Jak nazywa się najstarszy przekład Biblii na język grecki i skąd pochodzi ta nazwa?

Koran, wywodzi się z języka hebrajskiego. 

niedziela, 20 listopada 2011

Humor z kartkówek cd. :)

Zostawiam oryginalna pisownię i interpunkcję ;)

Wyjaśnij symbole z Apokalipsy św. Jana.

Czterej jeźdźcy są to wojownicy z obraza występujące w Apokalipsie św. Jana, którzy głodzili ludzi.
Czterej jeźdźcy - zabójcy na koniach.
 
Na czym polegał konflikt tragiczny w "Królu Edypie"?

Konflikt tragiczny w "Królu Edypie" był konfliktem bardzo niezrozumiałym. Główny bohater tej książki zamordował własnego ojca, ponieważ był zakochany we własnej matce. Po jego zamordowaniu ożenił się z własną matką, jednak potem zrozumiał, że to był błąd i chciał uciec od tego.

wtorek, 8 listopada 2011

Akademia, czyli humor z prób :)

Przygotowujemy akademię z dziewczynami z okazji odzyskania niepodległości. Idzie mizernie, bo przeważnie nie ma wszystkich na próbach. Dziś byli wszyscy - cud jakiś! Ale nie o tym chciałam pisać.
Robimy próbę, chłopak recytuje, każemy mu ręce w końcowym fragmencie wyciągnąć, a on się pyta:
"Będę trzymał, czy będzie stał?" - mikrofon oczywiście, ale my w śmiech.
Za chwilę dodał: "Czy dyrektor będzie mi trzymał?"
Ja normalnie się popłakałam ze śmiechu, dziewczyny też BK, a uczniowie oczywiście brecht z nas. I wyszło, że nauczycielki są nieźle zboczone :)

środa, 2 listopada 2011

Ciciulek :)

No i mam kocurka :) Problem w tym, że skubany ucieka w najmniejsze dziurki i zbiera cały kurz - plus w tym, że będzie przynajmniej czysto na święta pod szafą ;p Ale nawet nie da sobie foty porządnej strzelić. Mam nadzieję, że się szybko zadomowi. A póki co "skradzione" foto:

wtorek, 1 listopada 2011

Cukierek albo psikus

Nasz ksiądz chyba nie lubi słodyczy, bo wybrał drugą opcję... ;/ Tydzień temu na mszy powiedział, że msza 1 listopada będzie na 10:00 i my tak oczywiście przyjechaliśmy... A tu co? Okazało się, że w ciągu tygodnia zmienił zdanie i msza była na 11:00. Całe szczęście, że nie było zbyt zimno, bo bym chyba nie wytrzymała. I tak się zdenerwowałam, bo jak tak można?! W sumie widocznie można :)

piątek, 28 października 2011

Dzień jak co dzień :)

Już drugi dzień padam z nóg. Wczoraj zjechałam do domu koło 19. ;/ Masakra.A dziś po pracy cały dzień w garach, bo T. jutro wyprawia imieniny. Do tego były dziś wielkie przenosiny - sypialnię wynosiliśmy na górę, a sofę z kuchni do (teraz) salonu :)
W szkole, jak w szkole. Uśmiałam się dziś w maturalnej klasie.

Pytam: Co pisał Horacy?
Na to klasa: Wiersze.
Ja: Wiersze to szerokie pojęcie, jakie dokładniej?
A jeden orzeł na to: wiersze horacjańskie :)

No przecież! Że ja na to nie wpadłam wcześniej :)

czwartek, 27 października 2011

Dzień Dawcy Szpiku Kostnego

Wczoraj nie pisałam, bo byłam tak zmęczona, że po 19. poszłam spać... A dziś oczywiście nie mogłam zwlec się z łóżka ;/
Wczoraj był u nas Dzień Dawcy Szpiku Kostnego. Skończyłam lekcje i pojechałam. Zajęło mi to dosłownie 5 minut - nie więcej. W tym czasie zdążyłam się zarejestrować i nawet pogadać trochę. Nie spodziewałam się, że odbędzie się to tak szybko! Teraz czekam aż pocztą przyjdzie mi karta dawcy i zobaczymy, czy będę mogła komuś kiedyś pomóc :)

wtorek, 25 października 2011

Specjalnie dla Moaa :)

Specjalnie na życzenie fotki mojej zupki dyniowej i racuszków z dyni. No w końcu dziś Moaa ma urodzinki, więc nie wypada odmówić ;) Wszystkiego naj!

Zupka:

Racuszki:
Racuchy takie sobie, ale zupa może być. Nie jest dla mnie tak smaczna jak ogórkowa, czy barszcz ukraiński, ale zjeść się da :)

poniedziałek, 24 października 2011

A po ciężkim dniu...

A po ciężkim dniu, zamiast odpoczywać można sobie dowalić roboty :) Tak więc na samą noc siedzę w garach i robię zupkę dyniową :) A jutro do tego będą racuszki z dyni. Ciekawe, czy będzie dobre, bo nigdy takich rarytasów nie jadłam. Jednak ostatnio każdy mi zachwalał tę zupę, więc czemu nie spróbować? A racuszki podpowiedział mi S. - póki co daje dobre pomysły, ale zobaczymy, jak będzie tym razem ;p

niedziela, 23 października 2011

Niedziela

Niedziela zawsze dla mnie jest "dniem straconym" - nigdy nic nie chce się robić. Rano wstałam i obudziłam T., bo zapowiedział, że jedzie do kościoła. Aż dziwne, że się kościół nie zapadł :) W każdym razie ksiądz, jak zobaczył T., to aż się uśmiechnął :D
Później wróciliśmy do domu, zjedliśmy obiad i mieliśmy sprzątać, ale goście nam się zwalili :) Przynajmniej wesoło było. A posprzątamy jutro. Jak to mówią: "Co się odwlecze, to nie uciecze" :)

sobota, 22 października 2011

A czas płynie nieubłaganie...

Właśnie wróciłam z "Długiej" ;/ Masakra, totalna porażka, katastrofa itd., itp. Miałam chęć na balety, ale jak weszłam do środka i zobaczyłam średnią wieku... koszmar jakiś...uświadomiłam sobie jaka jestem stara... Z jednej strony miałam chęć zostać i się pobawić trochę, ale z drugiej strony... czułam, że będę się tam źle czuć... Jeszcze mi się taka sytuacja nie zdarzyła, żebym się między młodszymi czuła tak niekomfortowo...
Czemu czas tak szybko biegnie? A może jestem przewrażliwiona?

Humor z kartkówek :)

Ostatnio M. zapytała mnie: czemu zaniedbuję bloga? Otóż temu, że nie miałam o czym pisać, ale teraz się wszystko zmieni. Zabrałam się dziś do sprawdzenia zalegającej sterty kartkówek i oto efekty (trochę lajtowe, ale poczekajcie... niech rozwiną skrzydła i dopiero będzie ;p):

Co oznaczają słowa "Vanitas vanitatum et omnia vanitas"?
Według niektórych:
"Możność nad możnościami i wszystko możność" :)

A gdzie się te słowa znajdują? No przecież w Księdze Hioba, nie? hahahaha

Biblię, oczywiście tak bardzo przyziemnie, napisali ludzie, no bo chyba nie kosmici :)

czwartek, 13 października 2011

Buciki ;)

Kurczę! Kupiłam buty, które mi się spodobały i są cholernie wygodne i tanie były... Jest tylko jeden problem.... Nie mam ich do czego założyć ;/


Chyba stałam się zakupoholiczką :(

środa, 28 września 2011

Wolontariat? Hmmm...

Siedzę rano przed pracą na necie i z nudów zaglądam na forum naszej małej mieściny, a tam post o Dniu Dawcy Szpiku Kostnego, który ma być 26 października 2011 r. Wchodzę, czytam, czytam i patrzę - chłopak organizuje akcję i szuka kontaktów w szkołach, żeby przeprowadzić prelekcje i zachęcić ludzi do pomocy chorym. Jest numer gg, więc chwila moment i piszę do niego z jakiej jestem szkoły i pytam jakby to miało wyglądać. Po krótkiej rozmowie jestem już zdecydowana pomóc i pierwsze co robię w pracy? Idę do dyrektora zapytać o pozwolenie. A on co? Nawet nie dał mi dokończyć i mówi: "nie ma sprawy". Tak więc z wielkim zapałem przeglądam plan lekcji, aby sprawdzić, kiedy najwięcej klas będzie w szkole i wysyłam info organizatorowi. Szkoda, że nie będę mogła być wolontariuszem podczas tej akcji, bo niestety rano pracuję. Ale z pewnością po pracy pojadę się zarejestrować jako dawca szpiku.
Kurczę, jak miło jest dorzucić swoją cegiełkę do takiej akcji! Żałuję jedynie, że mogę pomóc tylko tyle.

poniedziałek, 26 września 2011

Wesel ciąg dalszy

No i w końcu w sobotę było ostatnie wesele. Więcej w tak krótkim czasie bym chyba nie zniosła :) Co jak co, ale było udane. Towarzystwo mieliśmy super. Szkoda tylko, że mój brat nie dał rady przyjechać, bo pewnie było by jeszcze lepsze ;p On zawsze potrafi rozweselić towarzystwo :)
Miałam na sobie nową kreację, którą musiałam później przebrać, bo ramiączka silikonowe mają za słabe zaczepy jak na moje gabaryty, a była z odkrytymi plecami :) Dlatego tak stoję spięta, bo zimno mi było:

wtorek, 20 września 2011

Ognicho

W piątek byłam na ognisku integracyjnym z moją nową klasą. Było spoko, nawet nie nabroili, czego się strasznie bałam, bo to nigdy nic nie wiadomo. No fakt - czterech miało falstart i to podwójny - umawiałam się z nimi w szkole, a oni czekali na przystanku, a że bilety na autobus zostały w szkole, kazałam im wrócić i jechać z następną grupą za godzinę. Mieli znów czekać w szkole, ale co? Oczywiście znów poszli na przystanek. Nie ma to jak słuchanie ze zrozumieniem :)

A oto 3/4 moich łobuziaków (poza tym na górze z lewej - on niestety z innej klasy)

piątek, 9 września 2011

Po pierwszym tygodniu...

Oj, ciężki był to tydzień. Nerwówka jak nie wiem co. Ale nie będę o tym pisać, bo chcę zapomnieć...
Wspomnę trochę o mojej nowej klasie. Zapowiadają się nieźle, ale jak będzie? Czas pokaże... Najlepsza była 3. lekcja polaka, jak pół klasy przyszło zgłosić nieprzygotowanie - brak pracy domowej. Jeden przebił wszystkich!

"Sorko, nie chce sorka chomika?"

(uśmiech, a ja zaciekawione spojrzenie)

"Bo mi się chomik okocił i musiałem się młodymi zaopiekować i nie mogłem przez to odrobić pracy domowej"

Skąd oni biorą takie pomysły?! Ale przyznajcie... niezły jest :)

piątek, 2 września 2011

Pierwszy dzień męki

Dobrze, że miałam dziś tylko 4 lekcje, bo więcej bym chyba nie zniosła ;p Na wstępie dwie godziny miałam z maturzystami. Już po pierwszej lekcji gardło mnie bolało od gadania. Jak to człowiek się odzwyczaja przez dwa miesiące - i od uczniów i od mówienia! Później chwila przerwy - okienko - a następnie 2 klasy na raz! Koleżanka mnie poprosiła, żebym wzięła za nią moją klasę. Z jednej strony się ucieszyłam, bo miałam ich wszystkich razem (później miałam tylko z pierwszą grupą), ale z drugiej strony byłam zaniepokojona, bo musieli siedzieć z trzecią klasą. A ta klasa taka, że lepiej z nich przykładu nie brać. Ale jakoś poszło. Moja nowa klasa wydaje się dość sympatyczna, ale czas pokaże, jacy są naprawdę.
Nie wiem czemu, ale miałam dziś wrażenie, że niektórzy uczniowie (jednostki) mi się dziś dziwnie przyglądają i uśmiechają. Brudna chyba nie byłam, ani nic z tych rzeczy. Więc??
Nie mam już dziś siły na nic. Chyba się położę i.... będę tylko leżała ;p

czwartek, 1 września 2011

No i znów się zaczeło ;/

I znowu nadszedł 1 września ;/ Rozpoczęcie, jak rozpoczęcie - dłuuugie, bo szkoła podpisywała dwa projekty. Po rozpoczęciu poszłam do sali, spotkać się z moją nową klasą - ciekawe co to będą za gagatki ;) No i co? Przedstawiam się - ładnie pięknie - patrzę, a w ostatniej ławce jakaś gościówa gada przez telefon. Więc popatrzyłam na nią i wyskoczyłam dość ostro, żeby nie rozmawiała przez telefon, bo używanie telefonów komórkowych w szkole podczas zajęć jest zabronione i grozi konfiskatą. A ona co? - "Jestem matką, przepraszam". A ja szok - myślałam, że to nowa uczennica ;p Niezła wtopa jak na pierwszy dzień, nie?

piątek, 26 sierpnia 2011

Goście goście :)

Wesele i po weselu, ale goście byli dłużej :) W poniedziałek do naszej ekipy dołączyli jeszcze D. i M., tak więc poprawiny w naszym gronie ciągnęły się aż do wczoraj. W poniedziałek była impreza, że hoho, aż się dziwię, że rano wstałam :) Ale czułam się lepiej niż po weselu - przynajmniej nie było kolanka w piwnicy ;p Tak więc wtorek przeżyliśmy, a w środę musiałam już do roboty :/ Ale najlepsze było to, co zobaczyłam, jak wróciłam z pracy. Szok! Aż poczułam się zawstydzona. D. i M. sprzątnęli mi chałupę! Normalnie błysk-połysk - włącznie z myciem kuchenki i przetarciem futryn :) Częściej można mieć takich gości :) A nawet na stałe mogliby przyjechać ;p

A i tak wszystko przebija moja cytrynówka, którą wlałam do karafki, a teraz otworzyć nie można - nawet się korek nie rusza ;p


poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Wesele

Już dwa dni po weselu, a ja jakoś nie mam motywacji, żeby coś napisać. Ogólnie było super. Żarcie ekstra, zespół rewelka! Tak więc zabawa udana :) Pod koniec trochę przytrenowałam, więc brat się ze mnie śmiał, że takiej mnie jeszcze nie widział ;p W niedzielę były poprawiny, ale już na alkohol nawet patrzeć nie mogłam, więc pracowałam za kierowcę.

A oto moja kreacja:


poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Wczasy

Wakacje dobiegają końca, ale mimo to udało nam się wyjechać jeszcze przed weselem. Chwila moment, a po 5 minutach decyzja podjęta - jedziemy do babci do Oświęcimia. No a jak już dojechaliśmy do Oświęcimia, to mój mąż miał gest i zabrał mnie na pół godziny do Czech ;) Jedyna chyba fajna rzecz podczas tego wyjazdu, bo kto by wytrzymał dzień w dzień prawie "24 na ha" trajkotania. Babcia mojego męże strasznie lubi mówić, ale to strasznie! Nie ważne, czy jej ktoś słucha, ważne, żeby ktoś był, to nawija, nawija, nawija i nawija, i nawija... T. był cwany, więc dwa dni pod rząd pojechał na ryby, a ja siedziałam, słuchałam, słuchałam, aż w końcu nauczyłam się wyłączać :) Masakra. Do domu chciałam jechać już w sobotę, albo w niedzielę, ale niestety nie dało się. Całe szczęście, że wyjechaliśmy kilka godzin wcześniej niż było planowane, bo bym chyba nie wytrzymała... Niech żyje cisza!


poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Odpust

Byłam wczoraj u teściów na odpuście. To takie rodzinne święto można powiedzieć :)W tym roku było inaczej niż w zeszłych latach. Zawsze na odpust przyjeżdżała rodzina ze Śląska, ale w tym roku przyjeżdżają trochę później - na wesele siostry mojego męża. Ogólnie kiedyś odpusty były dużo fajniejsze. Więcej ludzi, ciekawsze rzeczy na straganach... A nawet balety zawsze były. W tym roku nie było niestety :( Podobno dlatego, bo w tamtym roku się ktoś pobił czy coś. A szkoda, bo to była jedna z najfajniejszych imprez w roku. No ale cóż...Pocieszyłam się obwarzankami i balonikiem :)


piątek, 22 lipca 2011

Mamuśka ;)

Byłyśmy dziś z Mantą na festynie w Szydłowie. Bryndza jak nie wiem. Chyba najsłabszy festyn na jakim byłyśmy. Ogólnie było zabawnie. Najpierw Manta wpadła w fotel - przeważnie ja na nim siedziałam, a po ostatnim kebabie w Przasnyszu trochę się nadwyrężył :) Później przyszedł jeden facet, dał nam zaproszenie na festyn 15 sierpnia w Dzierzgowie, czy gdzieś i powiedział, że koło 20:00 mamy się zebrać z kosmetykami i da nam kiecki i będziemy tańczyć na scenie (hahaha). Stwierdził przy tym, że mam pewnie koło 20-21 lat!
Oczywiście moja radość, spowodowana młodym wyglądem, nie trwała długo, bo później przyszedł jakiś nawalony facet i poza tym, że stwierdził, że jestem piękna, był przekonany, ze Manta to moja córka :D Niezła BK :) Ciekawe ile on dawał nam lat ;p

poniedziałek, 18 lipca 2011

Niespodzianka ;)

Siedzę, jak co rano przy kompie, a tu w pewnym momencie ogromny uśmiech na mojej buzi :) A to tylko przez małą chmurkę z GG. W końcu po długiej nieobecności, odezwał się mój KJ. Kurczę! Stęskniłam się :) Nie gadaliśmy chyba już ze 3 miesiące! Strasznie nudno było bez niego. Tę pustkę wypełniały tylko telefony od czasu do czasu - ehhh ten głos ;) No, ale myślę, że teraz będę go miała co dzień na GG ;p

P.S. Uświadomił mi właśnie, że bloga zaczęłam pisać w jego urodziny :) Wcześniej nawet nie zwróciłam na to uwagi.

niedziela, 17 lipca 2011

Głęboczek

Dziś, jak praktycznie co niedzielę, byłyśmy z Mantą na handlu. Tym razem pojechałyśmy aż na Mazury, na pole namiotowe. Byłyśmy przygotowane na zerowy zarobek, a tu takie miłe zaskoczenie! Jeszcze na żadnym festynie, ani takim wyjściu nie zgarnęłyśmy aż tyle kasy! Byłyśmy w szoku. Zainteresowanie było takie, że nie nadążałyśmy ludzi obsługiwać! Do tego wyszły nam wszystkie losy i musiałyśmy improwizować :) Przy tym poznałam całą masę nowych fajnych ludzi. Muszę wybrać się tam na wczasy, bo fajna meta :)

W pracy:


A tu już odpoczynek:

sobota, 16 lipca 2011

I to mają być wakacje?!

Do kitu z takimi wakacjami! Nie dość, że pogody nie ma, to jeszcze dzień w dzień: sprzątanie, ogórki, porzeczka, pranie itd. Nawet nie mam kiedy poczytać, a o rolkach pomarzyć tylko mogę, tak mnie wieczorem nogi bolą! Tak więc wczoraj powiedziałam: DOŚĆ! I poszłam do sąsiada na ryby :) O kurczę! Jak ja dawno nie łowiłam! Już nawet zapomniałam, jak to relaksuje. Od dziś będę musiała częściej zaglądać do sąsiada na staw ;p
P.S. Jakiego sąsiad ma czaderskiego kota! Normalnie ADHD :) Taki żywy, że szok. Teraz trochę żałuję, że go nie wzięliśmy, jak chciał nam go oddać :(

niedziela, 3 lipca 2011

Festyniary

Byłyśmy dziś z Mantą na jakimś festynie w Łojach. Oczywiście z kosmetykami. Zaczęło się spokojnie...
Ale wiadomo, że jak festyn z 3 straganami na krzyż, to i kolba odbija. Manta ciągle zaklinała deszcz, bo chciała do domu. Później co 5 minut pytała za ile jedziemy. Ale jakoś przeszło po zakupach ;p

A skutek był taki, że jednak festyniary z nas :) 





Grillowy maraton

Wszystko zaczęło się od grilla klasowego, na którym były aż 3 osoby z klasy ;p No jakby nie było same VIPy :) W każdym razie impreza udana, pogoda wymarzona na takie spotkanie.


Później już było tylko gorzej. Oczywiście nie mam na myśli, że spotkania były do kitu, tylko to, że pogoda non stop płatała nam figle.Ale oczywiście to nie popsuło nam szyków.
Dwa dni po grillu klasowym, był grill u znajomych. Deszcz padał, więc siedzieliśmy w domu, a żarełko robiło się na zewnątrz pod daszkiem :)
W tym tygodniu też były dwa grille. Jeden na zakończenie roku szkolnego. Tu pogoda pokazała nam co potrafi! Najpierw było nieźle - słoneczko i te sprawy. Ale później już pomijając, że padało, zaczęło grzmieć. Oczywiście to nikogo nie zraziło - bawiliśmy się dalej. Nawet graliśmy w siatkówkę - ja na boso, bo w obcasach ciężko by było ;p

A wczoraj grill u sąsiadów. Trzecie urodziny Federico. Oczywiście deszcz lał cały dzień, ale sąsiad zawsze da radę :) Siedzieliśmy w altanie, którą wcześniej zabezpieczył folią, żeby deszcz nam na plecy nie leciał. Nie obeszło się również bez tańców - pod gołą chmurką i w deszczu :)


piątek, 1 lipca 2011

Jaka pogoda, taki nastrój ;/

Od samego rana pada. A cały tydzień miał być tak upalny! A tu dupa. Na domiar złego w szkole się okazało, że z naborem nie jest tak, jak być powinno. Nie wiem co kombinują w tym roku w systemie, ale nie dostały się do nas osoby, które spełniały kryteria i były z pierwszej preferencji. Najgorzej, że dostały się osoby, na miejsce tamtych, tylko, że np z 7. preferencji - wiadomo, że takie nie przyjdą, skoro przed naszą szkołą wybrały całą masę innych. Normalnie paranoja! Tak więc chodzę wściekła jak diabli! Nie tak miało być! A za oknem wciąż deszcz i deszcz ;/ I kiedy rozstawię mój ogromniasty basen? Chyba dopiero w następne lato :(

wtorek, 28 czerwca 2011

Polskie urzędy, alarm i wielgachna pizza

Już od tygodnia za mną chodziła pizza, więc niewiele myśląc zamówiłam największą na wynos - a co! Wychodzę ze sklepu, a tu telefon. Dzwoni mama, że jakiś polecony jest do mnie. Pojechałam więc na pocztę i co się okazuje? Obudzili się z TBS-u. Jakieś 5 lat temu składałam wniosek o mieszkanie, a oni dopiero przysłali mi "deklarację o wysokości dochodów". Jeśli ją wypełnię będę mogła dalej ubiegać się o mieszkanie. Oczywiście tylko teoretycznie, bo przecież nie mogę się o to starać, jeśli mam na siebie dom przepisany. No, ale lepiej późno niż wcale :) Śmieszne są te polskie urzędy :)
Wyszłam z poczty i biegiem do samochodu, bo przecież żarełko stygnie, a do domu jeszcze kawałek. W końcu dojechałam. Biegiem zanoszę zakupy do domu, a w pewnym momencie słyszę ijoijoijo. Siet! Alarmu nie wyłączyłam. Tak to jest, jak się tyle czasu w domu siedzi i się do miasta nie jedzie - szybko się zapomina o alarmie. Dobrze, że z wrażenia nie zapomniałam kodu, bo dopiero by się pół wsi zleciało.
A teraz siedzę i wcinam drugi kawałek pizzy, chociaż co dziwnego? Po pierwszym kawałku musiałam już przerwę zrobić, a to nie jest zupełnie w moim stylu :)

środa, 22 czerwca 2011

Koniec roku szkolnego :)

No to mamy koniec roku. Wreszcie! Chociaż teraz sporo papierkowej roboty przede mną :( niestety... Już pomijając pisanie wszelkiego rodzaju sprawozdań za cały rok, pozostaje problem siedzenia w rekrutacji, która już któryś dzień daje mi się we znaki ;/ No i cóż poradzić? Co z tego, że wywiesiłam ogłoszenie o zebraniu, jak każdy to olał... później będą dzwonić i pytać. Co z tego,że poszłam na rękę i porobiłam tak dyżury w rekrutacji, że nie trzeba siedzieć codziennie po 8 godzin w pracy... Kogo to obchodzi? Bo przecież każdy to olewa i oczywiście muszę się sama zmagać ze wszystkimi papierkami. No przepraszam... Dwie osoby mnie nie zawiodły. Ale to chyba trochę za mało... No cóż, jak to powiadają: "Kto ma miękkie serce, ten ma twardą dupę". Coś w tym chyba jest.

wtorek, 21 czerwca 2011

Truskawkowa zmora ;)

Kurczę! Truskawek mam zatrzęsienie! Jak nigdy! Już nie mam co z nimi robić, a zamrażarka jeszcze nie przyszła. Mam nadzieję, że może już jutro przywiozą. Ale póki co trzeba kombinować. Tak więc zapukałam do wujka Google i co wymyśliłam? Ciasto z truskawkami :) Właśnie jest w piekarniku i nie wiem, czy powstrzymam się za pół godziny, żeby nie zjeść ciepłego :)

piątek, 17 czerwca 2011

Weekend :)

No i mamy piątek. W sumie dla mnie to nic takiego skoro i tak w pracy jestem ostatnio gościem. No ale jakby nie było koniec tygodnia. Ledwo zwlokłam się rano z łóżka. Chęci, żeby jechać do pracy na 8:00 standardowo brakowało. Wyjeżdżam z podwórka, a tu co? Uśmiech na mojej buzi od ucha do ucha. Dlaczego? Wreszcie udało mi się wyhodować pierwszy kwiatek w ogródku :) W tamtym roku ani jeden mi nie urósł. A tu proszę! Piękny, żółciutki...


 Ciekawe kiedy pojawią się następne? Już nie mogę się doczekać!

czwartek, 16 czerwca 2011

Koniec i bomba

I oczywiście moją dietę szlag trafił! A to wszystko przez źle rozpisany jadłospis na dziś i przez T. :( Już tak dobrze mi szło, a tu taki zonk! No ale od jutra znów ta sama dieta. Chyba,że sąsiadka mnie zbałamuci na wino ;p No a teraz lecę na rolki, żeby spalić to, co zjadłam. A później może bieganko? Zobaczymy czy się sąsiadka zmobilizuje, bo z tym może być różnie. Co roku sobie obiecujemy codzienne bieganie, a w praktyce wychodzi: 3 dni biegania i tydzień przerwy ;)

sobota, 11 czerwca 2011

Mały wypadzik po ciechanowskich knajpach

Kolejny tydzień w przysiółku, a co za dużo, to niezdrowo. Czasem trzeba się wyrwać do miasta. I okazja się pojawiła i to podwójna. Nawet nie chciało mi się jechać na szkolenie kosmetyczne z Oriflame, ale skoro już moja najlepsiejsza psiapióła przyjechała i miałyśmy się spotkać, to co mi szkodziło jechać. Wsiadłam więc w samochód, odbębniłam szkolenie i pojechałam na umówione spotkanie do Barona. Czekam przed wejściem i czekam, bo tak się umówiłyśmy, ale M. nie przyjeżdża. Więc co? Za telefon i sms, ale dalej cisza. W końcu dzwonię na drugi numer, a ona mówi, że jest już w środku - nie ma to jak się dobrze zgadać :D Dostałyśmy menu, no ale ja na diecie, więc głupio tak siedzieć przy szklance wody. Przeglądam i patrzę sałatki. Wzięłam więc sałatkę z łososiem grillowanym, i co? Bomba! Najlepsza chyba sałatka jaką jadłam w życiu. Normalnie rewelka! Trochę już rozgrzebana, ale wyglądała mniej więcej tak:



Później pojechałyśmy do pizzerii, gdzie obeszłam się smakiem, bo przecież limit mojego jedzenia został wyczerpany :( Ale M. dobrze sobie poradziła - zjadła pół największej pizzy :)
Co robiłam ja w takim razie? Pozowałam rzecz jasna ;p

wtorek, 7 czerwca 2011

Humor z zeszytów, a właściwie z klasówek :)

No i stało się. Wróciły klasy z praktyk i na nowo wyprowadzają mnie z równowagi. Czas nieubłaganie płynie, więc pora na wystawianie ocen. Zrobiłam więc dziś sprawdzian z Młodej Polski w jednej z klas. Słowo daję - można spaść z krzesła, jak to się czyta. A oto najlepsze przykłady:

"Dekadentyzm - jest to mowa o tym, że najważniejszy jest dekalog Boga."

To to jeszcze nic! Jeden orzeł rozbawił mnie do łez :) Trzeba było wyjaśnić symbole z "Wesela" Wyspiańskiego. Więc co napisał?

"Widmo - np. statek - pojawiał się i znikał :)"
"Sznur - słowo pochodzi od słowa sznurek "
"Czapka - okrycie na głowę :)"
"Upiór - coś podobnego do ducha, ale nie jestem pewien"
"Stańczyk - wiedziałem, ale zapomniałem"
"Złoty róg - bardzo kosztowny przedmiot, widziałem w filmie, każdy chciał go posiadać"

Chyba zasłużył na  umieszczenie na http://wyciagamykarteczki.pl :)

sobota, 4 czerwca 2011

Wolne od pracy umysłowej, ale nie od pracy w ogóle

No tak. Niby w szkole w tym tygodniu byłam tylko na 3 lekcje, ale to nie znaczy, że przez resztę dni leżałam i nic nie robiłam. Tak to już na wsiach bywa. Jak się chce mieć coś swojego, to trzeba trochę pracy włożyć - a tej było wcale nie mało! Cały tydzień zmagałam się z zielskiem w warzywach. Masakra! To co nie trzeba, rośnie kilka razy szybciej niż to, co powinno. Ale teraz można już tylko siedzieć i czekać, aż jakieś zielsko wyrośnie. A jak wyrośnie, to od razu je cap i po kłopocie! Moje plecy wyglądają jak u buraczanej panny (są koloru moich mebli w kuchni), ale co tam. Muszę teraz tylko przód wyrównać :) A oto kawałek mojej pracy:

czwartek, 2 czerwca 2011

Ciągła nuda

W moim życiu ostatnio wieje nudą. A to wszystko przez to, że odeszły moje ulubione klasy i mam teraz bardzo mało godzin. No cóż, czas leci.... jedni odchodzą, a inni przyjdą... chociaż już pewnie nie tacy fajni, jak tamci :( Ale nie o tym chciałam pisać. Z nudów sięgnęłam po zaległe prace klasowe. No i opłacało się :) Jak zwykle miałam ubaw na całego! No bo co jak co, ale klasówki zawsze człowieka ożywią. Oto dwa fragmenty, które mnie rozbawiły:

"Gdy pan zmarł, sprawdzał za pomocą sznurka kamizelki, czy schudł lub przytył".

i drugi (też z "Kamizelki"):

"Gdy chudł, zmniejszał pasek o 1, by żona myślała, że żyje".

Niezłe, nie? Nic tylko wrzucić na wyciagamykarteczki.pl