poniedziałek, 15 sierpnia 2011

Wczasy

Wakacje dobiegają końca, ale mimo to udało nam się wyjechać jeszcze przed weselem. Chwila moment, a po 5 minutach decyzja podjęta - jedziemy do babci do Oświęcimia. No a jak już dojechaliśmy do Oświęcimia, to mój mąż miał gest i zabrał mnie na pół godziny do Czech ;) Jedyna chyba fajna rzecz podczas tego wyjazdu, bo kto by wytrzymał dzień w dzień prawie "24 na ha" trajkotania. Babcia mojego męże strasznie lubi mówić, ale to strasznie! Nie ważne, czy jej ktoś słucha, ważne, żeby ktoś był, to nawija, nawija, nawija i nawija, i nawija... T. był cwany, więc dwa dni pod rząd pojechał na ryby, a ja siedziałam, słuchałam, słuchałam, aż w końcu nauczyłam się wyłączać :) Masakra. Do domu chciałam jechać już w sobotę, albo w niedzielę, ale niestety nie dało się. Całe szczęście, że wyjechaliśmy kilka godzin wcześniej niż było planowane, bo bym chyba nie wytrzymała... Niech żyje cisza!


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz