sobota, 11 czerwca 2011

Mały wypadzik po ciechanowskich knajpach

Kolejny tydzień w przysiółku, a co za dużo, to niezdrowo. Czasem trzeba się wyrwać do miasta. I okazja się pojawiła i to podwójna. Nawet nie chciało mi się jechać na szkolenie kosmetyczne z Oriflame, ale skoro już moja najlepsiejsza psiapióła przyjechała i miałyśmy się spotkać, to co mi szkodziło jechać. Wsiadłam więc w samochód, odbębniłam szkolenie i pojechałam na umówione spotkanie do Barona. Czekam przed wejściem i czekam, bo tak się umówiłyśmy, ale M. nie przyjeżdża. Więc co? Za telefon i sms, ale dalej cisza. W końcu dzwonię na drugi numer, a ona mówi, że jest już w środku - nie ma to jak się dobrze zgadać :D Dostałyśmy menu, no ale ja na diecie, więc głupio tak siedzieć przy szklance wody. Przeglądam i patrzę sałatki. Wzięłam więc sałatkę z łososiem grillowanym, i co? Bomba! Najlepsza chyba sałatka jaką jadłam w życiu. Normalnie rewelka! Trochę już rozgrzebana, ale wyglądała mniej więcej tak:



Później pojechałyśmy do pizzerii, gdzie obeszłam się smakiem, bo przecież limit mojego jedzenia został wyczerpany :( Ale M. dobrze sobie poradziła - zjadła pół największej pizzy :)
Co robiłam ja w takim razie? Pozowałam rzecz jasna ;p

1 komentarz: