niedziela, 23 października 2011

Niedziela

Niedziela zawsze dla mnie jest "dniem straconym" - nigdy nic nie chce się robić. Rano wstałam i obudziłam T., bo zapowiedział, że jedzie do kościoła. Aż dziwne, że się kościół nie zapadł :) W każdym razie ksiądz, jak zobaczył T., to aż się uśmiechnął :D
Później wróciliśmy do domu, zjedliśmy obiad i mieliśmy sprzątać, ale goście nam się zwalili :) Przynajmniej wesoło było. A posprzątamy jutro. Jak to mówią: "Co się odwlecze, to nie uciecze" :)

1 komentarz:

  1. Super, że trzymasz się postanowienia ;)
    Widzę, że z T mamy coś wspólnego;)

    OdpowiedzUsuń