W końcu się przełamałam i wystawiłam przedmioty na allegro. Do tej pory tylko nałogowo kupowałam, ale nadeszła pora, żeby spróbować być po tej drugiej stronie - jako sprzedający. Na razie zaczęłam od małego kalibru, tzn. kosmetyków. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Może się wkręcę i następnym razem będzie to coś innego niż mazidła :)
A póki co, jakby był ktoś zainteresowany, to obrazki prowadzą do moich aukcji:
niedziela, 27 października 2013
piątek, 18 października 2013
Werka
Czytając wasze blogi, często się zastanawiam, czy z młodą wszystko jest ok. Ogólnie jest bardzo grzeczna, rozumna, radosna i kochana. Ale właśnie jest "ale". Piszecie np. że wasze dzieci, które są mniej więcej w tym samym wieku co Werka, oglądają książeczki, ładnie jedzą - wręcz można im samym dać jeść. A u nas? U nas bardzo lubi książeczki. Cały czas przynosi jakąś i pokazuje zwierzątka, ale książeczki są w opłakanym już stanie. Nawet z grubej tektury są pogryzione, ponadrywane itd. Z jedzeniem jest dobrze, ale dopóki wkłada się jej do buzi. Jak tylko weźmie do ręki, to zgniata, wciera w dywan i mało kiedy coś trafia do buzi... Nawet jak dostanie kubek, albo butelkę z jakimś napojem, to robi wszystko, żeby rozlać i popluskać się w kałuży. A zawsze mówiłam, że jak najszybciej będę uczyć ją samodzielnego jedzenia. Ale jak tu zadziałać, jak ciągle efektów brak?
Ostatnio też ma straszną manię gryzienia. Cała jestem pogryziona! Nie pomaga ani tłumaczenie, że to boli, ani prośby, ani groźby. Jakieś dwa dni temu wpadłam na pomysł, żeby udawać, że płaczę, żeby zrozumiała, że to boli, i że tak nie można. No i jak to się kończy? Jak nie przestanę w miarę wcześnie, to zaczyna się ryk, który ciężko opanować. Chociaż są lekkie postępy, bo gdy widzi, że "płaczę", przytula się mocno. No ale cóż z tego, jak kilka chwil później znów jest powtórka z rozrywki.
Koleżanka mi podpowiedziała, żeby też ją ugryźć, żeby zabolało, to przestanie - ona tak z synem zrobiła i podziałało. Ale ja nie mam serca jej tego zrobić i nawet nie planuję próbować.
Mam nadzieję, że szybko z tego wyrośnie, i że w ogóle da się z tego wyrosnąć.
Ostatnio też ma straszną manię gryzienia. Cała jestem pogryziona! Nie pomaga ani tłumaczenie, że to boli, ani prośby, ani groźby. Jakieś dwa dni temu wpadłam na pomysł, żeby udawać, że płaczę, żeby zrozumiała, że to boli, i że tak nie można. No i jak to się kończy? Jak nie przestanę w miarę wcześnie, to zaczyna się ryk, który ciężko opanować. Chociaż są lekkie postępy, bo gdy widzi, że "płaczę", przytula się mocno. No ale cóż z tego, jak kilka chwil później znów jest powtórka z rozrywki.
Koleżanka mi podpowiedziała, żeby też ją ugryźć, żeby zabolało, to przestanie - ona tak z synem zrobiła i podziałało. Ale ja nie mam serca jej tego zrobić i nawet nie planuję próbować.
Mam nadzieję, że szybko z tego wyrośnie, i że w ogóle da się z tego wyrosnąć.
niedziela, 13 października 2013
sobota, 12 października 2013
piątek, 11 października 2013
Chodzi za mną...
No właśnie. Nawet nie miałam się kiedy zastanowić, co za mną chodzi, bo jakoś pominęłam ten punkt wyzwania i chciałam dziś robić dzień szósty :)
Ogólnie chodzą za mną ostatnio różne słodkości, a dziś dodatkowo chodzą za mną uczniowie, bo w poniedziałek Dzień Edukacji Narodowej. No i moja klasa tak wykombinowała, że już słodkości mam :)
Zabrakło tyko pysznej babeczki, którą od razu zjadłam, jak tylko dostałam.
Co chodzi za innymi uczestnikami dowiecie się na blogu Uli.
czwartek, 10 października 2013
środa, 9 października 2013
wtorek, 8 października 2013
Humor z kartkówek - part któryś tam ;)
Właśnie skończyłam sprawdzać kartkówki z "Nad Niemnem" Orzeszkowej. Spodziewałam się, że nie przeczytają, ale miałam nadzieję, że zajrzą chociaż do streszczeń.... a tu d...
Ale kreatywność mówi sama za siebie :)
Od najkrótszej odpowiedzi będzie. I z oryginalną pisownią oczywiście. A polecenie brzmiało:
Opowiedz historię Jana i Cecylii.
1. Żyli długo i szczęśliwie.
2. Janowi podobała się Justyna Orzechowska. Donaldówna była zazdrosna o Jana i pewnego razu żuciła kamieniem w Justynę.
3. Jan z Cecylią mieli ze sobą romans. Kochali się, ich życie było trudne ponieważ chcieli być ze sobą a za bardzo nie mogli być ze sobą. Ciężko pracowali w gospodarstwie, nie chcieli oddać ziemi Rosjanom.
A tu perełka. Powinnam postawić pozytywną za kreatywność :)
4. Jan chciał się ożenić z Cecylią, a ona miała kochanka, więc Jan wymyślił plan aby tego kochanka usunąć i ogarnąć Cecylię. Jan kupił w sklepie z bronią AK-47 i granat, zapłacił wysoką kwotę, ponieważ zapłacił sprzedawcy łapówkę w zamian za to, aby mógł zakupić tą broń bez zezwolenia. A więc zakradł się do kochanka Cecylii, rozstrzelał go AK, po czym wrzucił granat, by nie zostawić żadnych dowodów. Pech chciał, że zaraz obok jego domu był patrol policji i zauważył całe zdarzenie, więc Jan uciekał i uciekał lecz trafił na kamień i się przewrócił. Został złapany, chciał przekupić policjantów lecz trafił na nieskorumpowanych gliniarzy. Trafił do aresztu śledczego na 3 miesiące sankcji. Cecylia dowiadując się o całym zajściu, odwiedziła Jana, a ten nie przyznał się do niczego Cecylii, jak i w całym śledztwie. Cecylia mu uwierzyła. 3 miesiące później, wyrok zapadł, Jan otrzymał wyrok za nieumyślne spowodowanie śmierci, ponieważ nie było znaczących dowodów, że wysadził dom specjalnie. Lecz na całe szczęście sędzia wyznaczył kaucję za Jana w wysokości 25000zł. Cecylia po 2 miesiącach zbierania w końcu wymyśliła te pieniądze i wykupiła Jana. Żyli długo i szczęśliwe.
Dotrwaliście do końca? Mam nadzieję, że tak, bo ostatni tekst wymiata. Chłopak powinien zacząć pisać jakieś powieści kryminalne. hehehe
Drugi dzień wyzwania - 2 rzeczy
Długo chodziłam i się zastanawiałam, co powinno znaleźć się na tym zdjęciu. W końcu stanęło na tym, że będzie to komputer i telefon. Dlaczego akurat te rzeczy? Bo w nich jest Internet, a bez Internetu nie mogę żyć. Tak, wiem, jestem uzależniona.
Innych uczestników wyzwania można śledzić u ULI.
poniedziałek, 7 października 2013
Pierwszy dzień wyzwania - Twoja słabość. I radość w rodzinie.
Tak naprawdę mam słabość do ptasiego mleczka waniliowego i do przecieraków, ale ptasie wyszło z szafki, a przecieraków nie miałam kiedy zrobić ostatnio, więc pozostaje mi trzecia opcja...
Moją słabością jest gotowanie, a w szczególności jedzenie.Uwielbiam gotować, a jeść, to już w ogóle się nie mówi. Po prostu nie potrafię się oprzeć. To jest chyba mój największy nałóg do tego. Dlatego ostatnio tylko stoję w garach, a później wcinam smakołyki.
Słabości innych uczestników wyzwania można obserwować TU.
***
Wczoraj siostra T. urodziła córeczkę! Wreszcie! Taka drobnica, a takie duże dziecko, że w szoku jestem: 60cm i 4400 wagi! I w ogóle strasznie silne geny mają, bo podobna do rodziny mojego męża, tak jak moja księżniczka. I w końcu Werka nie będzie najmłodsza w rodzinie i będzie miała się niedługo z kim bawić. Mam tylko nadzieję, że nie zrobi Hani krzywdy, bo ostatnio ma takie zapędy, że cała pogryziona i poobijana chodzę ;/ A najgorsze, że nie można jej przetłumaczyć, że źle robi, że tak nie wolno. Na tłumaczenia ma metodę - walnąć poprawkę, bo mama tak fajnie krzyczy z bólu...
czwartek, 3 października 2013
Kolejne 7-dniowe wyzwanie foto
Subskrybuj:
Posty (Atom)