sobota, 28 września 2013

Znów się zaczyna... czyli humor z kartkówek ;)

Pierwszy sprawdzian w tym roku... Klasa technikum... I nie wiem, czy śmiać się, czy płakać...
Mieli przeczytać tylko króciutką "Kamizelkę" (ok.8-10 stron - zależy od wydania). Moja klasa w miarę sobie poradziła, ale ta druga... poległa na całej linii. Ale niektórzy próbowali błysnąć:

Bóg jest odpowiedzią na wszystkie pytania.

Rafaello - wyraża więcej niż 1000 słów.

A tu zachowany tekst z tamtego jeszcze roku, gdzie mieli opisać losy Jacka Soplicy:

Dumny Magnat nie zgodził się oddać ręki Soplicy.

Aż się boję, co będzie dalej...

czwartek, 26 września 2013

Koło nosa...

No właśnie... Koło nosa przeleciała mi impreza... Moja klasa robi połowinki i nie idę... A dlaczego? Bo nie potrafią porządnie załatwiać spraw. O tym, że połowinki są jutro, dowiedziałam się zupełnie przypadkiem w poniedziałek na wywiadówce od rodziców. Czekałam więc cierpliwie i zastanawiałam się, czy klasa mnie zaprosi. I zaprosili mnie... Dziś. No sorry, ale tak się chyba nie robi? Tłumaczyli się, że dopiero wrócili z praktyk, że sami niedawno się dowiedzieli itp. Brałam praktyki pod uwagę, dlatego dałam im czas - dwa dni... No bo co? W poniedziałek, czy wtorek nie wiedzieli, że robią w piątek? Normalnie kpina. No cóż... Oczywiście im odmówiłam. Niech się nauczą, że takie sprawy załatwia się trochę inaczej.
Moja poprzednia klasa to miała i ma klasę! Dziś byłam na pogrzebie swojego ucznia, który skończył szkołę dwa lata temu... Masakra! Łzy same mi płynęły z oczu... Ale nie o tym chciałam... Byłam na tym pogrzebie i wyobraźcie sobie, że moja była klasa nawet pomyślała o tym, żeby i dla mnie kupić różę dla Kamila. Oczywiście miałam i swoje kwiaty, ale liczy się sam fakt ich zachowania. Jak wszyscy z klasy różę, to wszyscy. Nie chcieli nawet słyszeć o zwrocie pieniędzy...
Zobaczymy, czy uda mi się "wychować" porządnie i tę klasę, co mam teraz.

niedziela, 22 września 2013

Ech, życie... :-(

Dziś był u nas odpust w parafii, ale jakoś zapomniałam nawet zdjęć zrobić ;/ wyjątkowo duży był, chociaż jakoś mało znajomych spotkałam.
Jak wróciliśmy do domu, usłyszałam o wypadku samochodowym niedaleko nas. Wypadek jak wypadek, ale później był telefon... Koleżanka z pracy... Czy coś wiem na temat tego zdarzenia, bo podobno, to mój były uczeń. No więc uruchomiłam znajomości i po jakichś pięciu minutach już wiedziałam... Tak. Niestety... Nie mogę dojść do siebie, bo takich świetnych ludzi, jak on nie ma zbyt wielu. Życie jest bardzo krótkie i niesprawiedliwe... :-(

piątek, 20 września 2013

Jeden dzień...

Właśnie wczoraj skończyłam czytać świetną książkę. Chyba jedną z lepszych, jakie przeczytałam. "Jeden dzień" - historia przyjaciół, która ciągnie się przez 20 lat. Wkurzające trochę jest to, że opisywany jest tylko jeden dzień w roku - 15 lipca - i czasem zaczynałam się wkręcać, bo zaczynało się robić "gorąco", a tu bach! nowy rozdział i nie wiemy, co się wtedy do końca wydarzyło. Ale ogólnie książka super. Tak super, że dziś obejrzałam jej ekranizację, mimo że jakiś czas temu powiedziałam sobie, że nie będę oglądać ekranizacji fajnych książek, bo są totalnie do kitu. I nie zawiodłam się w sumie. Ekranizacja w 95% oddała, to co w książce. Naprawdę polecam.

niedziela, 15 września 2013

Ostatni dzień wyzwania Uli - zdjęcie z przeszłości

No i tu właśnie mam mały problem, bo sama nie wiem, które zdjęcie wybrać. I tak sobie myślę, że nie ograniczę się do jednego niestety. I będą to skany, bo nie chciało mi się pstrykać zdjęcia zdjęć.
Pierwsze, to jedno z moich ulubionych z LO. Dziewczyny mnie pewnie za nie zabiją, ale co tam ;p

Nasz licealny skład.
Nawet długi czas nosiłam te zdjęcie w portfelu ;)

Następne z czasu studiów, kiedy nam się strasznie nudziło...


Jeszcze bym coś wrzuciła, bo jak przeglądam stare zdjęcia, to wracają miłe wspomnienia. Ale i tak powinno być jedno foto, więc do następnego...

sobota, 14 września 2013

Szósty dzień wyzwania - niebo

Chciałam zrobić zdjęcie gwieździstego nieba, które oglądam z okna, ale niestety pogoda nas nie rozpieszcza, co widać poniżej.

piątek, 13 września 2013

Wyzwania dzień piąty, czyli co mam na biurku

Ostatnio na biurku mam niezły pierdzielnik. Nawet skarpetki na nim leżały, więc musiałam trochę ogarnąć, zanim zrobiłam foto.

czwartek, 12 września 2013

Dzień czwarty wyzwania - lista

Z tym tematem miałam najmniej problemu. Od razu wiedziałam, co to będzie za zdjęcie, jak tylko zobaczyłam temat.
Ostatnio tonę w pokserowanych listach klas, które uczę. Póki ich nie przepiszę i póki nie ruszy na dobre dziennik elektroniczny, będę musiała z nich korzystać.
A oto zdjęcie większości moich list:

środa, 11 września 2013

13:00, czyli trzeci dzień wyzwania Uli

No cóż ja takiego robiłam o 13:00..? Tak intensywnie mijało mi południe, że o mało nie przegapiłam "godziny zero". O 13:00 głównie pilnowałam małej, żeby znów mi zamrażarki nie otworzyła i żeby nie wyjmowała śmieci z kosza. A najlepszą metodą na takie rzeczy jest odwrócenie uwagi, czyli zabawa.

wtorek, 10 września 2013

Dzień drugi wyzwania - ulubione do picia

Kurczę, tu mam trudny orzech do zgryzienia. Ogólnie wszystko lubię pić, ale najczęściej chyba mi się zdarza sięgać po wodę. Nie będę tu pewnie oryginalna, ale inne napoje piję raczej ze 2-3 razy w tygodniu.

poniedziałek, 9 września 2013

Twoja mina - wyzwania dzień pierwszy

Długo myślałam, jakie zdjęcie ze swoją miną wrzucić pod tym wyzwaniem. Myślałam, myślałam i nic oryginalnego nie wymyśliłam. Może trochę odbiegnę od tematu, bo będzie mina nie moja, ale moja ulubiona.

piątek, 6 września 2013

7-dniowe wyzwanie Uli

A co tam! Postanowiłam wziąć się w garść i częściej pisać, a wyzwanie Uli mnie motywuje. Tak więc zobaczymy, co z tego wyjdzie.
Wszystkich chętnych zapraszam TU.

http://www.senmai.pl/wp-content/uploads/2013/09/model_600.png

wtorek, 3 września 2013

Kiedyś wszystko się kończy...

No i tak skończyły się wakacje :-(
W ostatnią niedzielę wolnego zrobiliśmy małej imprezę urodzinową. Z tego całego zamieszania ze staniem w garach, zapomniałam nawet przyozdobić dom balonami... No ale jakoś było. Prawie się wyrobiłam. Prawie, bo jak już byli goście, kończyłam smażyć piersi z kurczaka. I dobrze, że je zrobiłam, bo sos do nich zrobił furrorę. A przepis banalnie prosty: pokroić drobno suszone pomidory, podsmażyć je krótko (tak, żeby się nie przypaliły), dodać śmietanę, maggi albo wegetę i zagotować. Palce lizać!
No ale o roczku miało być. Mała była w siódmym niebie, bo miała towarzystwo. Zabawa była na całego. Szczególnie jak ciocia dała taki samochodzik:



Śmiechom nie było końca.
Po jedzeniu nadszedł czas na tort, który w efekcie zamówiłam w cukierni.



I szczerze? Byłam zawiedziona. Zawsze brałam z tej samej cukierni, bo robili najlepsze torty. A ten był bez rewelacji. Gdyby nie brak czasu i przyrządów do zdobienia, sama lepszy bym zrobiła.
Najgorsze było sprzątanie po imprezie. Całe szczęście mamy zmywarkę, bo inaczej bym chyba się załamała.
Następnego dnia niestety zaczął się rok szkolny i trzeba było wrócić do szarej rzeczywistości. Załamałam się beznadziejnym planem lekcji. Takiego jeszcze chyba nigdy nie miałam. Ale jakoś dam radę.
A dziś? Dziś pierwsze lekcje. Było nieźle, chociaż wciąż mam lekki stres, bo dostałam w tym roku zawodówki, których nie uczyłam jakieś pięć lat. No ale trzeba dać radę. W każdym razie jestem już jeden dzień bliżej wakacji ;-)