sobota, 4 czerwca 2011

Wolne od pracy umysłowej, ale nie od pracy w ogóle

No tak. Niby w szkole w tym tygodniu byłam tylko na 3 lekcje, ale to nie znaczy, że przez resztę dni leżałam i nic nie robiłam. Tak to już na wsiach bywa. Jak się chce mieć coś swojego, to trzeba trochę pracy włożyć - a tej było wcale nie mało! Cały tydzień zmagałam się z zielskiem w warzywach. Masakra! To co nie trzeba, rośnie kilka razy szybciej niż to, co powinno. Ale teraz można już tylko siedzieć i czekać, aż jakieś zielsko wyrośnie. A jak wyrośnie, to od razu je cap i po kłopocie! Moje plecy wyglądają jak u buraczanej panny (są koloru moich mebli w kuchni), ale co tam. Muszę teraz tylko przód wyrównać :) A oto kawałek mojej pracy:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz