piątek, 20 grudnia 2013

Szalony dzień

I w końcu ostatni dzień pracy. Do końca roku tylko leżenie ;-)
Mieliśmy dziś tylko dwie lekcje. Oczywiście na każdej miałam tylko po jednej osobie, ale to i dobrze, bo się nie przemęczyłam. Poza tym mogłam wcześniej przygotować salę na wigilię klasową. Wcześniej też podzieliliśmy się opłatkiem, bo po jasełkach miała być próba poloneza, a nie chciałam przetrzymywać moich głodomorów, żeby czekali na mnie.
Jasełka były bez rewelacji. Kiepskie nagłośnienie było i ledwo słyszeliśmy cokolwiek. Zaraz po jasełkach, maturzyści rozdali zaproszenia na studniówkę. Ja oczywiście dostałam zaproszenie od mojego polonezowego partnera. Postarali się, bo wszystko ładnie wyszło.
Po jasełkach miałam jeszcze chwilę, więc szybko poszłam do mojej klasy. Tak się postarali, że już nawet miałam jedzenie na talerzu. Obawiałam się tej wigilii, bo wczoraj trochę się moje dzieciaczki pokłóciły o przygotowywanie potraw, ale było ok. Z resztą nie mogłam się na nich gniewać po tym, jak się nasłuchałam o nich w samych superlatywach od naszej pedagog.
Tak więc zjedliśmy szybko i rozdaliśmy prezenty. Byłam zdziwiona, bo w około połowie prezentów były książki! A lektur czytać jakoś nie chcą... No ale ważne, że w ogóle czytają.
Po wigilii zostawiłam klasę, bo trzeba było ogarnąć salę, a sama pobiegłam na próbę poloneza. Po tym jak mnie wczoraj mój partner nie znalazł, bo miałam lekcje w innej sali niż zwykle, dziś przyszło po mnie aż dwóch maturzystów.
Oj cienko widzę tego poloneza. Taki układ momentami trudny, że nie wiem, czy podołam... Pocieszające jest to, że do studniówki jeszcze cały miesiąc ;-)

piątek, 6 grudnia 2013

Żyję ;-)

Dawno nie pisałam... Znów... Co gorsza dwa tygodnie nie zaglądałam też do was i właśnie kończę nadrabiać zaległości. Ale tego jest! Masakra! Do tego okazało się, że zostałam wyróżniona przez Slowly i mam napisać o sobie siedem rzeczy, których o mnie nie wiecie...
Tak więc:
1. Jestem nieśmiała i chyba dziwna, chociaż zyskuję przy lepszym poznaniu ;-)
2. Do pisania bloga namówiła mnie Moaa, która pomogła mi postawić pierwsze kroki.
3. Mam miękkie serce i niekoniecznie co innego twarde (bo to podobno w parze chodzi).
4. Jestem strasznie kochliwa i to odkąd pamiętam.
5. Często sprawdzają mi się sny.
6. Co jakiś czas włącza mi się zakupoholizm i kupuję wszystko, co niekoniecznie mi się przyda.
7. Jem baaardzo dużo. Nie jesteście pojąć nawet ile mogę jedzenia zmieścić...
To by było na tyle. Myślałam, że będzie trudniej, chociaż już od piątego punktu długo myślałam.
A teraz moje typy:
1. Moaa
2. Kropka Galopka
3. Stokrotka
4. Madame SW
5. Beata Redzimska
6. Nefrytowe Zwierciadło
7. Ktoś może chętny?

Mam nadzieję, że wrócę niebawem i znów nie zapuszczę bloga ;-)

wtorek, 19 listopada 2013

Młodzi desperaci ;-)

Od wczoraj uśmiech mi z twarzy nie schodzi, gdy mijam naszą szkolną tablicę ogłoszeń.
Jak wiadomo wielkimi krokami zbliżają się studniówki. U nas w szkole są głównie męskie klasy, chociaż czasem trafią się i dziewczyny w niewielkich ilościach. No w każdym razie w tym roku trafiła się jedna cała klasa chłopaków. A że chłopcy obrotni, to i wymyślili, w jaki sposób znaleźć partnerki na imprezę studniówkową - ogłosili się ;-) i to jak!



Nie ma to jak pomysłowość podsycona desperacją :-)

niedziela, 17 listopada 2013

Niedzielny poranek

U nas niedzielny poranek najczęściej wygląda tak, jak i w pozostałe dni. No chyba, że kot z nami nie śpi, albo młoda go nie zauważy. Dziś mniej więcej wyglądało to tak:

sobota, 16 listopada 2013

Kwiaty

Lubię kwiaty, ale do doniczkowych zupełnie nie mam ręki. Mam w domu cztery, bo dostałam, ale zawsze o nich zapominam i wyglądają kiepsko. Zdjęcie dzisiejsze będzie trochę oszukane, bo sprzed miesiąca. Kwiaty, które dostałam na dzień nauczyciela.

piątek, 15 listopada 2013

czwartek, 14 listopada 2013

Czerwony

Kolor czerwony mają moje legginsy, które leżały w szafie z pół roku i dopiero dziś założyłam je po raz pierwszy. Czerwona jest też moja krew, którą dziś oddawałam. Oczywiście zanim wyszłam ze szkoły z tego interesu zostały mi tylko 3 tabliczki czekolady. Część dałam koleżance, która mi klasy przypilnowała, a część moim dziewczynom, które już mnie o nie prosiły, zanim poszłam do ambulansu.



Zdjęcie kiepskie, bo i światło dziś fatalne.

środa, 13 listopada 2013

wtorek, 12 listopada 2013

Listopad kojarzy mi się z...

Tak naprawdę listopad kojarzy mi się z "łysymi" drzewami, ale nie zdążyłam zrobić zdjęcia. Myślałam cały wieczór z czym jeszcze mi się kojarzy... I wyszło, że z zamawianiem prezentów gwiazdkowych dla najmłodszych.

poniedziałek, 11 listopada 2013

Dziś jestem...

Dziś jestem... Nieuczesana, nieumalowana i ledwo żywa :-( zatrułam się chyba jedzeniem. Jedliśmy wczoraj kebaby i chyba to mi zaszkodziło. No może gdybym zjadła tyle, żeby się najeść, to nic by mi nie było, ale ja jak już się dosadzę do jedzenia, to póki na talerzu mam, to jem... I wyszło mi bokiem można powiedzieć... Nawet nie miałam koncepcji na foto.

niedziela, 10 listopada 2013

Kolejne wyzwanie na blogu Uli

Do ostatniej chwili się zastanawiałam, czy wziąć w tym miesiącu udział w wyzwaniu Uli, bo ostatnie moje wpisy, to praktycznie tylko te wyzwania fotograficzne. Ale jak widać - w końcu się przełamałam, chociaż tematy nie za bardzo mi leżą.
A to tematy na listopad:



A więcej o wyzwaniu na blogu Uli.

niedziela, 27 października 2013

Allegro

W końcu się przełamałam i wystawiłam przedmioty na allegro. Do tej pory tylko nałogowo kupowałam, ale nadeszła pora, żeby spróbować być po tej drugiej stronie - jako sprzedający. Na razie zaczęłam od małego kalibru, tzn. kosmetyków. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. Może się wkręcę i następnym razem będzie to coś innego niż mazidła :)
A póki co, jakby był ktoś zainteresowany, to obrazki prowadzą do moich aukcji:





piątek, 18 października 2013

Werka

Czytając wasze blogi, często się zastanawiam, czy z młodą wszystko jest ok. Ogólnie jest bardzo grzeczna, rozumna, radosna i kochana. Ale właśnie jest "ale". Piszecie np. że wasze dzieci, które są mniej więcej w tym samym wieku co Werka, oglądają książeczki, ładnie jedzą - wręcz można im samym dać jeść. A u nas? U nas bardzo lubi książeczki. Cały czas przynosi jakąś i pokazuje zwierzątka, ale książeczki są w opłakanym już stanie. Nawet z grubej tektury są pogryzione, ponadrywane itd. Z jedzeniem jest dobrze, ale dopóki wkłada się jej do buzi. Jak tylko weźmie do ręki, to zgniata, wciera w dywan i mało kiedy coś trafia do buzi... Nawet jak dostanie kubek, albo butelkę z jakimś napojem, to robi wszystko, żeby rozlać i popluskać się w kałuży. A zawsze mówiłam, że jak najszybciej będę uczyć ją samodzielnego jedzenia. Ale jak tu zadziałać, jak ciągle efektów brak?
Ostatnio też ma straszną manię gryzienia. Cała jestem pogryziona! Nie pomaga ani tłumaczenie, że to boli, ani prośby, ani groźby. Jakieś dwa dni temu wpadłam na pomysł, żeby udawać, że płaczę, żeby zrozumiała, że to boli, i że tak nie można. No i jak to się kończy? Jak nie przestanę w miarę wcześnie, to zaczyna się ryk, który ciężko opanować. Chociaż są lekkie postępy, bo gdy widzi, że "płaczę", przytula się mocno. No ale cóż z tego, jak kilka chwil później znów jest powtórka z rozrywki.
Koleżanka mi podpowiedziała, żeby też ją ugryźć, żeby zabolało, to przestanie - ona tak z synem zrobiła i podziałało. Ale ja nie mam serca jej tego zrobić i nawet nie planuję próbować.
Mam nadzieję, że szybko z tego wyrośnie, i że w ogóle da się z tego wyrosnąć.

niedziela, 13 października 2013

Ostatnia rzecz przed snem

Jak już leżę w łóżeczku, to ostatnią rzeczą, jaką robię, jest przeglądanie waszych wpisów. Później grzecznie idę spać ;-)

sobota, 12 października 2013

piątek, 11 października 2013

Chodzi za mną...

No właśnie. Nawet nie miałam się kiedy zastanowić, co za mną chodzi, bo jakoś pominęłam ten punkt wyzwania i chciałam dziś robić dzień szósty :)
Ogólnie chodzą za mną ostatnio różne słodkości, a dziś dodatkowo chodzą za mną uczniowie, bo w poniedziałek Dzień Edukacji Narodowej. No i moja klasa tak wykombinowała, że już słodkości mam :)

 



Zabrakło tyko pysznej babeczki, którą od razu zjadłam, jak tylko dostałam.

Co chodzi za innymi uczestnikami dowiecie się na blogu Uli.

środa, 9 października 2013

Trzeci dzień wyzwania - ulubiony gadżet

Ależ miałam problem z tym tematem! Mam tyle gadżetów, że w sumie nie wiedziałam, co wybrać. I olśniło mnie koło 19.00. Mój rozdrabniacz z tupperware do siekania cebuli, czosnku, ziół, orzechów itd.


wtorek, 8 października 2013

Humor z kartkówek - part któryś tam ;)

Właśnie skończyłam sprawdzać kartkówki z "Nad Niemnem" Orzeszkowej. Spodziewałam się, że nie przeczytają, ale miałam nadzieję, że zajrzą chociaż do streszczeń.... a tu d...
Ale kreatywność mówi sama za siebie :)
Od najkrótszej odpowiedzi będzie. I z oryginalną pisownią oczywiście. A polecenie brzmiało:

Opowiedz historię Jana i Cecylii.

1. Żyli długo i szczęśliwie.

2. Janowi podobała się Justyna Orzechowska. Donaldówna była zazdrosna o Jana i pewnego razu żuciła kamieniem w Justynę.

3. Jan z Cecylią mieli ze sobą romans. Kochali się, ich życie było trudne ponieważ chcieli być ze sobą a za bardzo nie mogli być ze sobą. Ciężko pracowali w gospodarstwie, nie chcieli oddać ziemi Rosjanom.

A tu perełka. Powinnam postawić pozytywną za kreatywność :)

4. Jan chciał się ożenić z Cecylią, a ona miała kochanka, więc Jan wymyślił plan aby tego kochanka usunąć i ogarnąć Cecylię. Jan kupił w sklepie z bronią AK-47 i granat, zapłacił wysoką kwotę, ponieważ zapłacił sprzedawcy łapówkę w zamian za to, aby mógł zakupić tą broń bez zezwolenia. A więc zakradł się do kochanka Cecylii, rozstrzelał go AK, po czym wrzucił granat, by nie zostawić żadnych dowodów. Pech chciał, że zaraz obok jego domu był patrol policji i zauważył całe zdarzenie, więc Jan uciekał i uciekał lecz trafił na kamień i się przewrócił. Został złapany, chciał przekupić policjantów lecz trafił na nieskorumpowanych gliniarzy. Trafił do aresztu śledczego na 3 miesiące sankcji. Cecylia dowiadując się o całym zajściu, odwiedziła Jana, a ten nie przyznał się do niczego Cecylii, jak i w całym śledztwie. Cecylia mu uwierzyła. 3 miesiące później, wyrok zapadł, Jan otrzymał wyrok za nieumyślne spowodowanie śmierci, ponieważ nie było znaczących dowodów, że wysadził dom specjalnie. Lecz na całe szczęście sędzia wyznaczył kaucję za Jana w wysokości 25000zł. Cecylia po 2 miesiącach zbierania w końcu wymyśliła te pieniądze i wykupiła Jana. Żyli długo i szczęśliwe.

Dotrwaliście do końca? Mam nadzieję, że tak, bo ostatni tekst wymiata. Chłopak powinien zacząć pisać jakieś powieści kryminalne. hehehe

Drugi dzień wyzwania - 2 rzeczy

Długo chodziłam i się zastanawiałam, co powinno znaleźć się na tym zdjęciu. W końcu stanęło na tym, że będzie to komputer i telefon. Dlaczego akurat te rzeczy? Bo w nich jest Internet, a bez Internetu nie mogę żyć. Tak, wiem, jestem uzależniona.





Innych uczestników wyzwania można śledzić u ULI.

poniedziałek, 7 października 2013

Pierwszy dzień wyzwania - Twoja słabość. I radość w rodzinie.

Tak naprawdę mam słabość do ptasiego mleczka waniliowego i do przecieraków, ale ptasie wyszło z szafki, a przecieraków nie miałam kiedy zrobić ostatnio, więc pozostaje mi trzecia opcja...
Moją słabością jest gotowanie, a w szczególności jedzenie.Uwielbiam gotować, a jeść, to już w ogóle się nie mówi. Po prostu nie potrafię się oprzeć. To jest chyba mój największy nałóg do tego. Dlatego ostatnio tylko stoję w garach, a później wcinam smakołyki.





Słabości innych uczestników wyzwania można obserwować TU.

***

Wczoraj siostra T. urodziła córeczkę! Wreszcie! Taka drobnica, a takie duże dziecko, że w szoku jestem: 60cm i 4400 wagi! I w ogóle strasznie silne geny mają, bo podobna do rodziny mojego męża, tak jak moja księżniczka. I w końcu Werka nie będzie najmłodsza w rodzinie i będzie miała się niedługo z kim bawić. Mam tylko nadzieję, że nie zrobi Hani krzywdy, bo ostatnio ma takie zapędy, że cała pogryziona i poobijana chodzę ;/ A najgorsze, że nie można jej przetłumaczyć, że źle robi, że tak nie wolno. Na tłumaczenia ma metodę - walnąć poprawkę, bo mama tak fajnie krzyczy z bólu...

czwartek, 3 października 2013

Kolejne 7-dniowe wyzwanie foto

Ale ten czas zleciał! Nawet zapomniałam, że to już czas na październikowe wyzwanie foto u Uli. Tematy tym razem średnio mi podchodzą, ale zobaczymy, co z tego wyjdzie :)


A oto tematy:





Więcej informacji na temat wyzwania na blogu Uli.

sobota, 28 września 2013

Znów się zaczyna... czyli humor z kartkówek ;)

Pierwszy sprawdzian w tym roku... Klasa technikum... I nie wiem, czy śmiać się, czy płakać...
Mieli przeczytać tylko króciutką "Kamizelkę" (ok.8-10 stron - zależy od wydania). Moja klasa w miarę sobie poradziła, ale ta druga... poległa na całej linii. Ale niektórzy próbowali błysnąć:

Bóg jest odpowiedzią na wszystkie pytania.

Rafaello - wyraża więcej niż 1000 słów.

A tu zachowany tekst z tamtego jeszcze roku, gdzie mieli opisać losy Jacka Soplicy:

Dumny Magnat nie zgodził się oddać ręki Soplicy.

Aż się boję, co będzie dalej...

czwartek, 26 września 2013

Koło nosa...

No właśnie... Koło nosa przeleciała mi impreza... Moja klasa robi połowinki i nie idę... A dlaczego? Bo nie potrafią porządnie załatwiać spraw. O tym, że połowinki są jutro, dowiedziałam się zupełnie przypadkiem w poniedziałek na wywiadówce od rodziców. Czekałam więc cierpliwie i zastanawiałam się, czy klasa mnie zaprosi. I zaprosili mnie... Dziś. No sorry, ale tak się chyba nie robi? Tłumaczyli się, że dopiero wrócili z praktyk, że sami niedawno się dowiedzieli itp. Brałam praktyki pod uwagę, dlatego dałam im czas - dwa dni... No bo co? W poniedziałek, czy wtorek nie wiedzieli, że robią w piątek? Normalnie kpina. No cóż... Oczywiście im odmówiłam. Niech się nauczą, że takie sprawy załatwia się trochę inaczej.
Moja poprzednia klasa to miała i ma klasę! Dziś byłam na pogrzebie swojego ucznia, który skończył szkołę dwa lata temu... Masakra! Łzy same mi płynęły z oczu... Ale nie o tym chciałam... Byłam na tym pogrzebie i wyobraźcie sobie, że moja była klasa nawet pomyślała o tym, żeby i dla mnie kupić różę dla Kamila. Oczywiście miałam i swoje kwiaty, ale liczy się sam fakt ich zachowania. Jak wszyscy z klasy różę, to wszyscy. Nie chcieli nawet słyszeć o zwrocie pieniędzy...
Zobaczymy, czy uda mi się "wychować" porządnie i tę klasę, co mam teraz.

niedziela, 22 września 2013

Ech, życie... :-(

Dziś był u nas odpust w parafii, ale jakoś zapomniałam nawet zdjęć zrobić ;/ wyjątkowo duży był, chociaż jakoś mało znajomych spotkałam.
Jak wróciliśmy do domu, usłyszałam o wypadku samochodowym niedaleko nas. Wypadek jak wypadek, ale później był telefon... Koleżanka z pracy... Czy coś wiem na temat tego zdarzenia, bo podobno, to mój były uczeń. No więc uruchomiłam znajomości i po jakichś pięciu minutach już wiedziałam... Tak. Niestety... Nie mogę dojść do siebie, bo takich świetnych ludzi, jak on nie ma zbyt wielu. Życie jest bardzo krótkie i niesprawiedliwe... :-(

piątek, 20 września 2013

Jeden dzień...

Właśnie wczoraj skończyłam czytać świetną książkę. Chyba jedną z lepszych, jakie przeczytałam. "Jeden dzień" - historia przyjaciół, która ciągnie się przez 20 lat. Wkurzające trochę jest to, że opisywany jest tylko jeden dzień w roku - 15 lipca - i czasem zaczynałam się wkręcać, bo zaczynało się robić "gorąco", a tu bach! nowy rozdział i nie wiemy, co się wtedy do końca wydarzyło. Ale ogólnie książka super. Tak super, że dziś obejrzałam jej ekranizację, mimo że jakiś czas temu powiedziałam sobie, że nie będę oglądać ekranizacji fajnych książek, bo są totalnie do kitu. I nie zawiodłam się w sumie. Ekranizacja w 95% oddała, to co w książce. Naprawdę polecam.

niedziela, 15 września 2013

Ostatni dzień wyzwania Uli - zdjęcie z przeszłości

No i tu właśnie mam mały problem, bo sama nie wiem, które zdjęcie wybrać. I tak sobie myślę, że nie ograniczę się do jednego niestety. I będą to skany, bo nie chciało mi się pstrykać zdjęcia zdjęć.
Pierwsze, to jedno z moich ulubionych z LO. Dziewczyny mnie pewnie za nie zabiją, ale co tam ;p

Nasz licealny skład.
Nawet długi czas nosiłam te zdjęcie w portfelu ;)

Następne z czasu studiów, kiedy nam się strasznie nudziło...


Jeszcze bym coś wrzuciła, bo jak przeglądam stare zdjęcia, to wracają miłe wspomnienia. Ale i tak powinno być jedno foto, więc do następnego...

sobota, 14 września 2013

Szósty dzień wyzwania - niebo

Chciałam zrobić zdjęcie gwieździstego nieba, które oglądam z okna, ale niestety pogoda nas nie rozpieszcza, co widać poniżej.

piątek, 13 września 2013

Wyzwania dzień piąty, czyli co mam na biurku

Ostatnio na biurku mam niezły pierdzielnik. Nawet skarpetki na nim leżały, więc musiałam trochę ogarnąć, zanim zrobiłam foto.

czwartek, 12 września 2013

Dzień czwarty wyzwania - lista

Z tym tematem miałam najmniej problemu. Od razu wiedziałam, co to będzie za zdjęcie, jak tylko zobaczyłam temat.
Ostatnio tonę w pokserowanych listach klas, które uczę. Póki ich nie przepiszę i póki nie ruszy na dobre dziennik elektroniczny, będę musiała z nich korzystać.
A oto zdjęcie większości moich list:

środa, 11 września 2013

13:00, czyli trzeci dzień wyzwania Uli

No cóż ja takiego robiłam o 13:00..? Tak intensywnie mijało mi południe, że o mało nie przegapiłam "godziny zero". O 13:00 głównie pilnowałam małej, żeby znów mi zamrażarki nie otworzyła i żeby nie wyjmowała śmieci z kosza. A najlepszą metodą na takie rzeczy jest odwrócenie uwagi, czyli zabawa.

wtorek, 10 września 2013

Dzień drugi wyzwania - ulubione do picia

Kurczę, tu mam trudny orzech do zgryzienia. Ogólnie wszystko lubię pić, ale najczęściej chyba mi się zdarza sięgać po wodę. Nie będę tu pewnie oryginalna, ale inne napoje piję raczej ze 2-3 razy w tygodniu.

poniedziałek, 9 września 2013

Twoja mina - wyzwania dzień pierwszy

Długo myślałam, jakie zdjęcie ze swoją miną wrzucić pod tym wyzwaniem. Myślałam, myślałam i nic oryginalnego nie wymyśliłam. Może trochę odbiegnę od tematu, bo będzie mina nie moja, ale moja ulubiona.

piątek, 6 września 2013

7-dniowe wyzwanie Uli

A co tam! Postanowiłam wziąć się w garść i częściej pisać, a wyzwanie Uli mnie motywuje. Tak więc zobaczymy, co z tego wyjdzie.
Wszystkich chętnych zapraszam TU.

http://www.senmai.pl/wp-content/uploads/2013/09/model_600.png

wtorek, 3 września 2013

Kiedyś wszystko się kończy...

No i tak skończyły się wakacje :-(
W ostatnią niedzielę wolnego zrobiliśmy małej imprezę urodzinową. Z tego całego zamieszania ze staniem w garach, zapomniałam nawet przyozdobić dom balonami... No ale jakoś było. Prawie się wyrobiłam. Prawie, bo jak już byli goście, kończyłam smażyć piersi z kurczaka. I dobrze, że je zrobiłam, bo sos do nich zrobił furrorę. A przepis banalnie prosty: pokroić drobno suszone pomidory, podsmażyć je krótko (tak, żeby się nie przypaliły), dodać śmietanę, maggi albo wegetę i zagotować. Palce lizać!
No ale o roczku miało być. Mała była w siódmym niebie, bo miała towarzystwo. Zabawa była na całego. Szczególnie jak ciocia dała taki samochodzik:



Śmiechom nie było końca.
Po jedzeniu nadszedł czas na tort, który w efekcie zamówiłam w cukierni.



I szczerze? Byłam zawiedziona. Zawsze brałam z tej samej cukierni, bo robili najlepsze torty. A ten był bez rewelacji. Gdyby nie brak czasu i przyrządów do zdobienia, sama lepszy bym zrobiła.
Najgorsze było sprzątanie po imprezie. Całe szczęście mamy zmywarkę, bo inaczej bym chyba się załamała.
Następnego dnia niestety zaczął się rok szkolny i trzeba było wrócić do szarej rzeczywistości. Załamałam się beznadziejnym planem lekcji. Takiego jeszcze chyba nigdy nie miałam. Ale jakoś dam radę.
A dziś? Dziś pierwsze lekcje. Było nieźle, chociaż wciąż mam lekki stres, bo dostałam w tym roku zawodówki, których nie uczyłam jakieś pięć lat. No ale trzeba dać radę. W każdym razie jestem już jeden dzień bliżej wakacji ;-)

wtorek, 27 sierpnia 2013

Roczek

Dziś Werka obchodziła swoje pierwsze urodziny. Jak to szybko zleciało! Jak mgnienie oka... Cały dzień była wyjątkowo radosna, jakby czuła, że to specjalny dla niej dzień. Szkoda tylko, że musiałam akurat dziś iść do pracy :-( i to o takiej porze, że nie było mnie przy niej, gdy wybiła godzina jej narodzin. Ale takie życie...
Jak już byliśmy wszyscy w domu, zrobiliśmy losowanie. Położyliśmy jej: różaniec, książeczkę, grzebień, długopis, kieliszek, karty, tarot, termometr, maskę i kasę. Pierwsze po co sięgnęła, to książka, a zaraz potem kieliszek. Strasznie żałuję, że tego nie nagrałam, bo było zabawnie. Później zaczęła wszystko po kolei łapać i wyjątkowo nie sięgnęła wcale po kasę ;-)





Impreza dopiero w niedzielę. To będzie sajgon dopiero ;-)

piątek, 23 sierpnia 2013

Spacerki

Ostatnio zainstalowałam aplikację "endomondo", która zmobilizowała mnie do chodzenia. Jak wiadomo, z wózkiem ciężko robić coś innego, np. biegać czy jeździć na rowerze. No dobra, mogłabym kupić rikszę i jeździć na tym rowerze, ale trochę strach jechać i nie widzieć dziecka. Jeszcze coś by się małej stało... A znając jej możliwości, to całkiem prawdopodobne.
Myślałam też, żeby na rolkach z wózkiem jeździć. Nawet niedawno kolega mi powiedział, że w Niemczech to codzienny obrazek. Jednak też trudno mi się przełamać, bo po ulicach jeżdżą wariaci, a jeszcze bym się z wózkiem wygrzmociła.
No w każdym razie, póki co chodzimy na długie spacery. Na pierwszy rzut zrobiłam sobie wycieczkę ponad 7 km! Później pogoda była kiepska, bo lało, więc miałam przerwy ze 3 dni. Ale po tych 3 dniach znów spory kawałek zrobiłyśmy - 10,5km. Najtrudniej było wtedy wrócić do domu, bo droga była w większości pod górkę, ale przyjemnie było.
Dziś krótki był spacerek, bo tylko po wsi, jak to mówię: "od znaku do znaku", czyli jakieś 1,8 km. Nawet sąsiad mnie wylukał przez okno i zaczepił. Zastanawiał się skąd mnie zna. Nawet nie skojarzył, że mieszkamy w tej samej miejscowości. A to aż dziwne, skoro u nas jest tylko 15 domów zamieszkałych.
No w każdym razie aplikacja fajna i bardzo mobilizująca. Pokazuje czas, prędkość, spalone kalorie, mapkę satelitarną odcinka, który się pokonało i wiele innych fajnych rzeczy. Do tego wspomaga akcję "pomoc mierzona kilometrami". Fajna sprawa.

poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Wczasy :-)

W weekend w końcu pojechaliśmy na wakacje. Może nie takie z prawdziwego zdarzenia,ale jednak.
Byliśmy w Olsztynku u kuzynek męża. Wyjechaliśmy w piątek po południu. Tak więc nie mieliśmy nawet czasu na zwiedzanie tego dnia. Siedzieliśmy w domu. Wera miała raj na ziemi, bo nie była sama. Kuzynka T. ma dwa miesiące starszą córkę od naszej. Dziewczyny dogadywały się świetnie. Wymieniały się zabawkami, a nawet smoczkami i butelkami ;-)
Następnego dnia mieliśmy jechać nad wodę, ale niestety cały dzień padało. I znów siedzieliśmy w domu, ale tym razem w większości u ciotki. Dopiero wieczorem, jak przestało padać, poszliśmy na krótki spacer po mieście.
W niedzielę była świetna pogoda. Wybraliśmy się więc do skansenu. Byłam tam bardzo dawno temu, ale pamiętałam wiele rzeczy. Weronice oczywiście najbardziej podobały się zwierzaki - aż piszczała z radości.
Niestety w drodze powrotnej dopadł nas taki deszcz (niewiadomo skąd i kiedy przyszły chmury), że do domu wszyscy przyszli przemoczeni. Ale co tam.
Aż żal było wyjeżdżać.
Dziś rano Wera chyba tęskniła za Julką, bo do południa była strasznie marudna.




















wtorek, 30 lipca 2013

Wnerw

Szlag mnie zaraz trafi! Nie dość, że ostatnio piszę niezbyt często i przeważnie mało, to jeszcze gdzieś wcięło mi jeden wpis :/ i to taki dość długi... Na dodatek publikował mi się prawie ze dwa dni. I nawet śladu po nim teraz nie ma :-(

poniedziałek, 22 lipca 2013

Trochę się działo

Znów się trochę zaniedbałam, a właściwie bloga. Ale to dlatego, że ciągle coś się dzieje. Najpierw odstawiłam małą od cyca - poszło gładko. Następnego dnia oddałam siostrze T. ubranka po Werce i jakoś to mnie trochę przybiło. Za szybko ten czas leci... :-(  Kolejnego dnia mała zaczęła sama chodzić. Do dziś już nieźle pomyka :-) ale ile to latania i pilnowania!
Byłam też u lekarza, później na badaniach krwi, które dziś odebrałam... no i znów muszę zrobić następne, bo wychodzi na to, że mam nadczynność tarczycy. Chociaż tan poważnie, to nie mam żadnych objawów poza wynikami badań. Jak zrobię bardziej szczegółowe, to może coś więcej powiedzą.
Do tego na weekend znów przyjechała siostra, która "ucieka" przed aktualnie byłym chłopakiem. No może ucieka to za dużo powiedziane, ale nie chce być sama w tej chwili, bo on wciąż zawraca jej głowę i nie daje spokoju. Mam nadzieję, że wytrwa w swoim postanowieniu i nie wróci do tego toksycznego związku i ułoży sobie życie. Mogłaby poznać jakiegoś przyzwoitego faceta, który będzie jej wart i będzie ją szanował.
No i dziś, tak jak pisałam wcześniej, byłam u lekarza i na prawę humoru pojechałam do fryzjera. I oto efekty:

poniedziałek, 15 lipca 2013

To już jest koniec :-(

Od jakiegoś czasu chciałam odzwyczaić małą od cycka. Nawet któregoś dnia udało się, że przez cały dzień obeszła się bez tej przyjemności, ale już następnego dnia co chwila płakała za cycem. No w każdym razie i tak starałam się jej ograniczać w dzień, bo wiadomo, że w nocy to wygoda jakby nie było. Nie trzeba wstawać, robić jedzenia, tylko się przekłada do wyrka, podłącza pod cyca i idzie się spać. No i dziś na noc przed snem dostała cyca ostatni raz...:-(  Do tej pory chciałam ją odzwyczaić jak nie wiem co, ale teraz, jak już muszę z musu, to jakoś tak mi żal... strasznie mi smutno z tego powodu, ale jak się powiedziało 'a', to trzeba powiedzieć 'b'. Klamka już zapadła i nie ma odwrotu. Ciekawa jestem, jak to będzie dziś w nocy. Pewnie będzie pospane... ale cóż...

Rodzinnie

Do teściów, jak co roku, zjechała rodzinka. Wybraliśmy się więc wczoraj na obiad, żeby spotkać się z nimi jeszcze przed odpustem. Przyjechały również kuzynki męża ze swoim ojcem i, ciut starszą od naszej, córeczką. Dziewczyny bawiły się fajnie. Nawet Jula woziła Werkę w wózku ;-)


A ja? Ja się znów nasłuchałam jaka jestem piękna, cudowna i w ogóle... Budujące, ale również krępujące ;-)

niedziela, 7 lipca 2013

Wakacje

No właśnie... Wakacje... A ja padam na twarz z przemęczenia. I zupełnie brak mi motywacji, żeby cokolwiek napisać, bo czasu ciupinkę może by się znalazło. Najważniejsze, że chociaż nie zaniedbuję was i regularnie (przynajmniej raz dziennie) zaglądam na wasze blogi.

poniedziałek, 1 lipca 2013

Zaniedbanie...

Znów ostatnio zaniedbuję bloga... Ale to wina książek. Muszę szybko przeczytać te, które mam, żeby kupić nowe, które mam na swojej liście "do przeczytania". Czytanie nie idzie mi też tak szybko, bo mała pochłania większość mojego czasu. Tak więc moje ostatnie wizyty przy komputerze były pięciominutowe i związane tylko z pracą, bo na nic innego młoda nie pozwoliła.
Rano udało mi się skończyć książkę,  która była na szczycie mojej listy lektur. Niestety zawiodłam się. Albo zbyt wysoko postawiłam poprzeczkę autorce "Zaklętych w czasie" (chyba najlepsza i najpiękniejsza książka, jaką czytałam do tej pory), albo skończyły jej się pomysły na książki. Druga jej powieść rozczarowała mnie. Treść taka, że miałam wrażenie, jakbym oglądała kiepską ekranizację, a zakończenie... szkoda gadać...


Jutro zaczynam następną książkę. Mam taki dziwny zwyczaj, że nie zaczynam nowej książki tego samego dnia, którego skończyłam inną. No chyba, że to dalsza część ;-)
Poza czytaniem miałam ostatnio też inne zajęcie. Rozpracowywałam mój nowy sprzęt - tablet. Fajna zabawka. Będę miała do gier ;-)
Przywieźli nam też w końcu stół i ławy ogrodowe. W końcu będzie dużo miejsca na imprezy. Teraz trzeba tylko zainwestować w postawienie grilla i altany.


A tu jeszcze nasz nowy lokator z podwórza, który dziwnym trafem woli trawę od kalarepy.
Zdjęcie robione przez okno, które jak widać potrzebuje interwencji płynu i szmatki :-)