niedziela, 3 lipca 2011

Grillowy maraton

Wszystko zaczęło się od grilla klasowego, na którym były aż 3 osoby z klasy ;p No jakby nie było same VIPy :) W każdym razie impreza udana, pogoda wymarzona na takie spotkanie.


Później już było tylko gorzej. Oczywiście nie mam na myśli, że spotkania były do kitu, tylko to, że pogoda non stop płatała nam figle.Ale oczywiście to nie popsuło nam szyków.
Dwa dni po grillu klasowym, był grill u znajomych. Deszcz padał, więc siedzieliśmy w domu, a żarełko robiło się na zewnątrz pod daszkiem :)
W tym tygodniu też były dwa grille. Jeden na zakończenie roku szkolnego. Tu pogoda pokazała nam co potrafi! Najpierw było nieźle - słoneczko i te sprawy. Ale później już pomijając, że padało, zaczęło grzmieć. Oczywiście to nikogo nie zraziło - bawiliśmy się dalej. Nawet graliśmy w siatkówkę - ja na boso, bo w obcasach ciężko by było ;p

A wczoraj grill u sąsiadów. Trzecie urodziny Federico. Oczywiście deszcz lał cały dzień, ale sąsiad zawsze da radę :) Siedzieliśmy w altanie, którą wcześniej zabezpieczył folią, żeby deszcz nam na plecy nie leciał. Nie obeszło się również bez tańców - pod gołą chmurką i w deszczu :)


2 komentarze: